Lech -Losek- Mucha Lech -Losek- Mucha
261
BLOG

Wojna z islamem. Pięć sposobów na zwycięstwo!

Lech -Losek- Mucha Lech -Losek- Mucha Polityka Obserwuj notkę 1

Jeden z pierwszych w historii realistów w teorii stosunków międzynarodowych,  chiński generała Sun Zi powiedział podobno, że:

 

Jest pięć sposobów na zwycięstwo:
– Wiedzieć kiedy walczyć, a kiedy nie walczyć.
– Umieć wykorzystać różnice w liczebności wojsk obu stron.
– Sprawić, by od szeregowca po władcę wszyscy mieli wspólny cel.
– Być gotowym, aby zaatakować nieprzygotowanego wroga.
– Posiadać generała, który jest zdolny oraz władcę, który się nie wtrąca.

 

Ad.1.

Wiedzieć kiedy walczyć, a kiedy nie walczyć.
 

Teraz! Trzeba walczyć teraz!

Po kolejnym zamachu terrorystycznym, którego doświadczyła Europa ze strony islamu, w wypowiedziach polityków zarówno europejskich, jak i amerykańskich pojawiły się znów elementy wojennej retoryki. "Wojna z terroryzmem" gości na ich  ustach tak często, że można by przypuszczać, iż wiedzą, że przyszło im kierować państwami znajdującymi sie w stanie wojny. Moim zdaniem, to nie jest takie pewne. Stopień oderwania elit od rzeczywistości, to, że zwykłych ludzi traktują raczej jako potencjalne źródło głosów, niż kogoś, kim powinni się opiekować, uznawanie  samych siebie bardziej jak udzielnych władców, niż liderów sprawia, że nie jestem tego taki pewny. Mam wrażenie, że na tle Europy i świata przywódcy państw Europy Środkowej wypadają w kwestii świadomości zagrożeń nienajgorzej, ale może i reszta się wreszcie zorientuje. Szkoda, że wiąże się to z ofiarami wśród niewinnych ludzi...

 

Ad.2.

Umieć wykorzystać różnice w liczebności wojsk obu stron.

 

Liczebność wojsk należy oczywiście rozumieć znacznie szerzej. W czasach Mistrza Sun, liczebność była znacznie istotniejsza niż dziś. Dziś oprócz liczebności liczy się wyszkolenie, zaawansowanie techniczne, poziom uzbrojenia itd.

Sądzę, że wciąż przewaga jest po naszej stronie, tylko trzeba

 

Ad.3.

Sprawić, by od szeregowca po władcę wszyscy mieli wspólny cel.

 

W sytuacji ewidentnego zagrożenia spełnienie tego warunku wydaje sie dość proste. Ale oczywiście nie jest. Na przeszkodzie stoi śmiertelny wirus poprawności politycznej, nie pozwalający na nazywanie rzeczy po imieniu. Ukrywanie przed opinią publiczną islamskiego źródła niebezpieczeństwa to samobójstwo. Beznadziejnie głupie tłumaczenia, że "nie wszyscy imigranci są terrorystami", "za zamachy odpowiedzialni są europejczycy", "są tacy, którzy tu przyjeżdżają, by poznać europejską kulturę"; wszystkie te wyjaśnienia - rozumiane dosłownie - są oczywiście prawdą, ale nic nie zmieniają!

Władcy Europy muszą pojąć skalę zagrożenia, zidentyfikować wroga, porwać za sobą narody i uderzyć. Uderzyć tak mocno i w takie czułe miejsce, by definitywnie dać przeciwnikowi do zrozumienia, że nie uda mu się zwyciężyć!

Jeżeli są wśród Was, drodzy czytelnicy, miłośnicy prozy Orsona Scotta Carda, którzy czytali Grę Endera,zrozumieją o czym mówię. Trzeba uderzyć przeciwnika tak, by pojął, że dalsza walka nie ma sensu, albo  zginął.

Tertium non datur!

 

Ad.4.

Być gotowym, aby zaatakować nieprzygotowanego wroga.

 

Może to zabrzmi niewiarygodnie, ale uważam, że w naszej słabości siła. Jeżeli tylko Europa zdobędzie się na szybkie i skoordynowane działania z użyciem wszelkich koniecznych sposobów, sił i środków, możemy zaskoczyć przeciwnika. Islamiści mają nas Europejczyków - z znacznym stopniu słusznie - za słabych, zniewieściałych, niezdolnych do działania. Możemy tę słabość przekuć w siłę. Tylko trzeba działać.

Tu i teraz!  

 

Ad.5.

Posiadać generała, który jest zdolny oraz władcę, który się nie wtrąca.

 

Nadszedł czas generałów. Politycy powinni przestać sie wtrącać. Oni nie są w stanie prowadzić skutecznej walki. Mają ręce związane poprawnością polityczną, widok na realny świat zasłaniają im słupki popularności i sondaże przedwyborcze, ich czas płynie pod dyktando kolejnych wyborów. Nadszedł czas strategów. Ludzi zdolnych do odważnych decyzji, nie bojących się działania na samej granicy prawa międzynarodowego, bezwzględnych i nie mających skrupułów.

 

Należy przestać "solidaryzować się" - Francja z Belgią, Belgia w Francją, i Niemcy z jednymi i drugimi, tylko  zacząć działać. Bezwzględnie zlikwidować natychmiast wszystkie strefy szariatu, gdzie nie obowiązują zasady rządzące naszą cywilizacją. Z każdy - najbardziej błahy kontakt z podejrzanymi o terroryzm ludźmi - natychmiast deportować takiego kogoś wraz z rodziną. Zmusić tych, którzy chcą żyć w Europie, by to oni pilnowali jedni drugich. Jeżeli to nie pomoże, wzorem Japonii zdelegalizować islam, a przynajmniej jego odłam wahabicki. Jeżeli to nie pomoże, należy przenieść wojnę na terytorium wroga, wybrać jakieś pustynne, bezludne miejsce na Bliskim Wschodzie i zbombardować je. Po następnym zamachu wysłać kolejną rakietę, wycelowaną na linię łączącą pierwszy wybuch z Mekką...  W połowie odległości...
 

(To ostatnie mądry dowódca zrobiłby rękami "nieznanych sprawców", nie mających nic wspólnego z regularną armią, ani oczywiście z żadnym cywilizowanym rządem...)

 

Lech Mucha

Katolik. A nawet "katol". Prawak. Chirurg, amatorsko muzyk. Autor książek: "Chirurdzy. Opowieści prawdziwe" i powieści sensacyjno-filozoficznej "Biała Plama"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka